poniedziałek, 25 lutego 2013

Górny pstrągowy San – Łączki

Łączki to miejscowość przy Pętli Bieszczadzkiej. Jadąc z Leska w stronę Baligrodu, mijamy most w Huzelah, potem droga biegnie wzdłuż rzeki, a kiedy zaczyna się od niej oddalać na samym skręcie drogi w prawo mamy gruntową dróżkę w lewo. Kiedy zjedziemy, tą utwardzoną klińcem drogą na sam dół do samej rzeki mamy plac na zaparkowanie samochodu – można by powiedzieć kolejny parking. Kiedy ze znajomymi wybieramy miejsce łowienia i padnie hasło Łączki to każdy wie, że chodzi o ten parking, a właściwie ten odcinek rzeki powyżej i kawałek niżej tego parkingu. Jest to chyba najbardziej znane miejsce na Sanie, a przez to i bardzo oblegane. Nie bez powodu bo sporo tu ciekawych miejsc no i ryb tu sporo. Często słyszę jak inni wędkarze mówią o tym miejscu banie, dla mnie i moich znajomych wystarczy hasło Łączki by wiedzieć gdzie pojedziemy.

W przypadku tego odcinka powiedzeni miejscówka będzie trochę niedopowiedziane, bo jest tu kilkaset metrów dobrej wody z przelewami, głazami rynnami. Nie znam na Sanie drugiego tak urozmaiconego dna. Lubię tu łowić przy niskiej i czystej wodzie. Bywa jednak, że Hoczewka po deszczach lub wiosennych roztopach brudzi rzekę – jak wcześniej opisywałem – do połowy. Najlepiej wtedy dotrzeć do krawędzi czystej i brudnej wody lub przedostać się na drugi brzeg. Jest to jednak dość trudne bo nawet znającym dobrze dno trafiają się wpadki, a właściwie wpadnięcia do wody. Śliskie kamienie ,niepozorne przelewy, które potrafią podciąć nogi, momentalnie wymywany spod nóg piasek to wszystko wymusza na brodzącym dużego skupienia i nie tylko przy brudnej wodzie ale również jak jest czysta i niska.  Pamiętam sytuację sprzed kliku lat kiedy to mój znajomy bardzo dobry wędkarz, znający San jak mało kto właśnie na Łączkach zaliczył kąpiel. Sytuacja dość groteskowa tyle co kupił sobie nowy kapelusz i był strasznie zadowolony, że słońce nie będzie świecić mu w oczy. Łowił kilkadziesiąt metrów powyżej mnie, i mimo że stał na środku rzeki to wodę miał zaledwie do kolan. Obejrzałem się w jego stronę by zobaczyć jak mu idzie. Zrobił krok do przodu i nagle na wodzie widziałem sam kapelusz. Jak stał wpadł do dołka głębokiego na przynajmniej 1,7 metra bo tyle gdzieś ma wzrostu. Kapelusz przypłynął do mnie, a on wyszedł na kolejny głaz. Wpadnięcie do wody, nawet płytkiej w spodniobutach może skończyć się źle. Uwięzione w środku powietrze może zadziałać jak koło ratunkowe z tą różnicą, że to nogi będą "ratowane", tak wypychanymi do góry nogami nie można się podeprzeć, a wtedy głowa idzie do dna. Zazwyczaj woda znosi takiego pływaka na płytsze miejsce i wtedy bez problemu może się wydostać.

Wróćmy do samej miejscówki. Pamiętacie jak przy opisie poprzedniej – parking – napomknąłem, że przy zejściu do wody w dole widać zakręt. Od ujścia Hoczewki jest to pierwszy zakręt na Sanie. Tuż powyżej niego przy prawym brzegu znajduje się poprzerywana wyspa. Kiedy więc z obecnego miejsca pozostawienia samochodu udamy się w górę rzeki dojdziemy powyżej zakrętu będziemy mieli przed sobą niepozorną wodę, a małej wyspy pod drugiej stronie rzeki nawet nie dostrzeżemy. Wchodzimy do rzeki i obławiamy wszystko przed sobą. Miejsce choć nie pozorne może obdarzyć nas ładną rybą. Sama wysepka po drugiej stronie może okazać się również ciekawa. Ja jednak najczęściej w tym miejscu przedostaję się na drugą stronę rzeki by spokojnie schodzić w dół i obławiać ten mniej uczęszczany i bardziej niedostępny brzeg. Zwłaszcza na początku sezonu kiedy to jeszcze pstrągi są na głębszej i spokojniejszej wodzie.
Przejście w tym miejscu może okazać się niełatwe bo woda mimo, że nie wygląda groźnie, a na dnie nie ma niespodzianek w postaci skał i dołków to jednak nurt w tym miejscu jest dość silny, momentalnie wymywa żwir spod nóg i porywa.

Na samym zakręcie jest dość głęboka woda. Wygląda ona niepozornie ale na dnie jest sporo kryjówek gdzie czają się pstrągi i atakują przepływające przynęty. Jakiś czas temu łowiliśmy ze znajomym nieco niżej. Mimo dobrej pogody i czystej wody, stabilnego od kilku dni ciśnienia, nie mieliśmy brań. Niżej na zakręcie pewien wędkarz holował pstrąga za pstrągiem. Kiedy już mu się znudziło i zszedł z wody zagadaliśmy go, a on pokazał nam dwa prawie pół metrowe pstrągi. Zdradził nam również swoją tajemnicę – łowił na małego pomarańczowego woblera. Poszliśmy na zwolnione przez niego miejsce i również złowiliśmy po kilka pstrągów. Na samym zakręcie mamy dwa przelewy doskonale widoczne przy niskiej wodzie ale prawie wcale ich nie widać kiedy woda jest wyższa. Choć to miejsce jest całkiem niezłe to nie często idę na sam zakręt bo nieco niżej są równie dobre miejsca.

Dwa przelewy – zaraz przy przysposobionym na parking placu, schodzimy do wody i po przejściu krótkiej mielizny dochodzimy do pierwszego przelewu. Kilkadziesiąt metrów wyżej jest kolejny. Oba ułożone prawie równolegle do siebie, ustawione lekko po skosie w górę rzeki. Twarde skały sprawiają, że przelewy niezmiennie z roku na rok wyglądają tak samo. W połowie tego niżej jest spory głaz na którym wygodnie można sobie usiąść, pod warunkiem, że poziom wody jest niski. Przelewy są w wielu miejscach poprzerywane, a przed nimi i za nimi są  kolejne mniejsze i głębiej ułożone. Wszytko to, sprawia że woda górą płynie dość wartko, a przy dnie stoi. Czasem różnica poziomu dna wynosi 20 cm, a czasem nawet pół metra. Im dalej idziemy w wodę tym robi się coraz głębiej i ciekawiej. Jeżeli na wodzie zjawiam się odpowiednio wcześnie, zanim inni wędkarze przedeptają te płytsze miejsca to zawsze je obławiam i to z niezłymi efektami. Niestety pstrągi na płytkiej wodzie są dość płochliwe, a miejsce to jest dość ruchliwe więc szybko idąc po krawędzi przelewu udaję się dalej. Oczywiście co kawałek obławiając wodę rzucając a to z prądem, a to w poprzek ale i często pod prąd. Po obu przelewach można przedostać się na drugą stronę Sanu. Najlepiej dostać się tam kiedy woda jest brudzona przez Hoczewkę co niestety często wiąże się również z wyższym stanem, a wtedy przejście wymaga sporo wysiłku. Również zimą ryby wolą prawy brzeg gdzie jest głębiej.
Dobre miejsce, kiedy łowimy od prawego brzegu znajduje się pomiędzy przelewami, a jeżeli chcemy łowić poniżej dolnego to dobrze usytuować się  na nim.

Kawałek poniżej przelewów woda się uspokaja i na pozór wygląda nieciekawie.
Zarówno z jednego jak i z drugiej strony jest dość urozmaicone dno. Zaraz poniżej parkingu przy samym brzegu jest dość spokojna i głęboka woda. Niestety częściej tam łowiłem klenie niż pstrągi więc od jakiegoś czasu omijam to miejsce. Kiedyś w ciepły wiosenny dzień przy średniej wodzie przeszedłem przelewem na prawy brzeg, zszedłem nieco poniżej i obławiałem tę spokojną płań. Słońce mocno prześwietlało wodę i ryby nie chciały brać. Wszedłem na spory głaz, a dzięki okularom polaryzacyjnym dokładnie widziałem jak wygląda dno i co dzieje się w wodzie. Wtedy z przeciwnego brzegu do wody wszedł inny wędkarz. Z każdym jego krokiem widziałem jak spod jego nóg uciekają ryby – nie jestem pewien czy na pewno były to pstrągi, sądząc jednak po tym co najczęściej się tam łowi to pewnie tak. Pstrągów tych były setki od małych do wielkich i z każdym krokiem tego wędkarza kolejne. Więcej na Sanie czegoś takiego nie obserwowałem. Coś takiego widziałem również na roztoczańskiej rzece, gdzie pewnego razu podczołgałem się do brzegowej burty, a jak z za niej wyjrzałem to moim oczom ukazała się prawdziwa rzeka – mnóstwo, naprawdę mnóstwo ryb. Upatrzyłem sobie półmetrowgo pstrąga, który stał przy małej kępie trawy wysokiej na 30 cm i szerokiej na 20. Kiedy wyciągnąłem w górę rękę by wykonać rzut wędką nagle w wodzie zrobił się popłoch, a mój upatrzony kropek machnął ogonem podniósł muł z dna i wpłynął w tą kępkę trawy, i tyle go widziałem – jak półmetrowy pstrąg schował się w takiej małej trawce. Podobnie jest na Sanie, ryb jest tam sporo ale i wędkarzy również. Ryby są przepłoszone i kiedy ostro nie żerują to trzeba trochę się namęczyć by je złowić. O moich sposobach łowienia będzie w osobnym rozdziale. Wróćmy do miejsca na Sanie – kilkadziesiąt metrów poniżej przelewu. Jak pisałem wszedłem na głaz, a patrząc z niego wydawało mi się, że woda nie jest zbyt głęboka. Łowiąc poruszałem się w kierunku przeciwległego brzegu. Z każdym krokiem było to coraz trudniejsze bo i owszem przed sobą widziałem kolejne płytsze miejsce ale przede mną był głęboki dołek. Jeden, drugi trzeci udało mi się przejść, czasem nawet przeskoczyć, a kiedy myślałem, że jestem już w domu to niestety trafiłem na głęboką wodę, która zmusiła mnie do zawrócenia. Pewnie przez ten powrót, nie zbyt często tam łowię, wolę inne miejsca. Za to jeden z moich kolegów zazwyczaj wybiera właśnie tą miejscówkę i zawsze coś tam złowi.

Ostatnimi czasy coraz rzadziej łowi się na łączkach małe pstrągi, z tymi większymi raczej nie ma problemu przypuszczam, że sprawcą jest głowacica, którą od czasu do czasu ktoś wyciągnie. Ale kto by nie chciał mieć takiego przyłowu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz